Dziś mam dla Was kolejną recenzję książkową. "Wiara Nadzieja Miłość" Moniki Jagodzińskiej
Diana to typowa nastolatka, która jak każdy ma większe lub mniejsze problemy w szkole. Jej największą bolączką jest jej nadwaga. Pewnego dnia postanawia zmienić swoje przyzwyczajenia. Swoje życie. Jest to początek bardzo trudnej do przejścia drogi.
Z pozoru wydaje jej się, że wszystko ma pod kontrolą. Jednak czas pokazuje jaka jest prawda.
Czy podjęte decyzje zawsze są tymi właściwymi? Jak daleko trzeba zajść by się dowiedzieć, że zrobiliśmy o jeden krok za dużo? Jak łatwo jest popaść ze skrajności w skrajność? Jaka jest cena akceptacji samego siebie?
Porusza, wydawałoby się problem typowy dla młodzieży. Aczkolwiek w gronie dorosłych osób nie jest on wcale obcy. Niemniej jest on zawsze trudny i drażliwy, zwłaszcza dla osób których dotyka. A dotyka tak samo i ich najbliższych. Oczywiście najtrudniej jest przekonać osobę, która popadła w chorobę, że ma problem, a potem nakłonienie jej aby podjęła leczenie. Wszystkich zaangażowanych czeka tytaniczna praca, która przy odpowiednim wsparciu jak najbardziej ma szanse powodzenia.
No właśnie, i tu mamy kolejny wątek jakiego dotyka. Siła miłości i przyjaźni. Wsparcie najbliższej rodziny, ale i przyjaciół. Niestety człowiek czy tego chce czy nie jest stworzeniem stadnym i potrzebuje innych do życia. Czasem by zmienić coś w swoim życiu ( zwłaszcza w tę pozytywną stronę ) potrzebujemy mocnego wstrząsu.
Książka w prosty sposób oddaje jak bardzo delikatna jest psychika człowieka i jak łatwo ją naruszyć. Zwłaszcza w młodym wieku.
Krótka, ale napisana w tak przyjemny sposób, iż wręcz połyka się ją w całości raptem w kilka chwil. Autorka daje nadzieję na lepsze jutro, ale jak się kończy musicie przeczytać sami bo tego Wam nie zdradzę. Jedyne co w tym temacie wspomnę to to, że nie każda historia kończy się w optymistyczny sposób. Niestety czasem pomoc nie przychodzi w porę.
Daję 8 i zachęcam do przeczytania tak ku przestrodze dla samych siebie.
Zainteresowanych odsyłam na poniższe strony:
LC
FB
Cytaty/fragmenty, które wpadły mi w oko:
"Po raz pierwszy poczułam szansę na zaakceptowanie siebie. Po raz pierwszy zobaczyłam jasny płomień. Płomień nadziei. Już nie mogłam się doczekać efektów. Byłam zdeterminowana jak nigdy wcześniej."
"Nie wiem. Tego chyba nie jest się w stanie jednoznacznie określić. To się po prostu dzieje. Granica między racjonalnym myśleniem a szaleństwem jest bardzo cienka. Przekroczyłam ją... Być może wtedy. Być może wcześniej. Teraz to już bez znaczenia."
"Wtedy nie do końca zdawałam sobie sprawę z konsekwencji. W sumie nie obchodziło mnie to. Nadal w sumie mam to gdzieś, a wiem, że nie powinnam. Przynajmniej tak mówi mój lekarz. Albo powinnam powiedzieć: lekarze. Brak mi siły na to wszystko. Mam walczyć o siebie, a tak na prawdę walczę ze sobą. Kto wygra? Kto przegra? Czuję, że odpowiedź jest coraz bliżej. Mocno przytulam misia, wpatruję się w ścianę. Za chwilę zmieniam pozycję. Kości miednicy i ramienia boleśnie wbijają się w materac. Obejmuję się ramionami w pozycji embrionalnej. Tak jest bezpieczniej. Chociaż na chwilę."
"Wiosna.
Czas, by odżywać.
A ja czuję, jakbym umarła.
Z każdą chwilą.
Coraz bardziej."
",,To dlaczego ty w siebie nie wierzysz?".
Dobre pytanie. Wyryło się w mojej pamięci i często mnie nawiedza. Nie znam odpowiedzi. A może znam? Czemu brak mi wiary w siebie? Nikt nigdy nie dał mi do niej powodów. To samo jej wtedy powiedziałam. Za każdym razem, gdy chciałam nauczyć się latać, podcinano mi skrzydła. W końcu przestałam, by mi ich nie oderwano. I tyle w tym temacie."
"Tak długo, jak nie umiera nadzieja, jest szansa na jasne światło."
"Odeszła. Tak nagle, bez pożegnania.
Zrobiła jednak coś wielkiego - dzięki niej zaczęłam myśleć nad życiem. Rozbiła lód. Zapaliła we mnie światełko."
"Gonimy, biegniemy, a przychodzi jeden moment, jeden tragiczny moment i znikamy. Tak po prostu. Wczoraj był - dziś nie ma. Dzisiaj jest - jutro nie będzie. Gubimy się jako ludzie. Stresujemy. Przeżywamy za bardzo rzeczami, na które nie mamy wpływu. Za mocno denerwujemy się czymś, co może być, a niekoniecznie musi. Kreujemy najczarniejsze scenariusze czegoś, czego nie ma, ze strachu, że tak może być. A tak na prawdę nawet możemy tego nie doczekać."
"Mówią, że czas leczy rany. Nie. Jedynie przyzwyczaja do bólu. Nawet jeśli przykre wspomnienia nie wywołują pierwotnych reakcji, to człowiek odczuwa je w środku."
"I choć początki były bardzo trudne, zawsze łatwiej o czymś mówić niż wprowadzić zamiary w działanie."
"Sama po sobie widziałam, że zaczynam się przełamywać. Coraz bardziej się otwierać. Tak, jakbym była starą, drogocenną książką zamkniętą na kłódkę, do której ktoś znalazł długo poszukiwany klucz i teraz powoli pozwalał sobie odkrywać jej zawartość. Pomału. Stopniowo. Tak się czułam. Do pewnego momentu..."
"Nie trzeba słów, żeby krzyczeć. Czasem to właśnie milczenie jest gorsze niż jakiekolwiek słowa."
"Powoli pokonywałam tę górę. Wspinaczka nie była prosta. Nieraz potrzebowałam dodatkowej liny. Nieraz myślałam, że znalazłam miejsce do zaczepu, po czym ręka mi się ześlizgiwała i upadałam. Jedno jednak pozostawało niezmienne - podnosiłam się. Gdy nie mogłam iść, czołgałam się, lecz wciąż zmierzałam na szczyt. Musiałam wbić tam swoją flagę."
"Zapomniałam jednak o jednym, aczkolwiek bardzo ważnym szczególe - mało co w życiu jesteśmy w stanie zaplanować. Koniec końców i tak następują zmiany. Los rządzi się swoimi prawami i niejednokrotnie nas zaskakuje."
"Są rzeczy, których zwyczajnie nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Życie zaskakuje. Stawia przed nami różne wyzwania. Różne sytuacje, z którymi musimy się zmierzyć, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy niekoniecznie; musimy przez to przejść. Wreszcie stawia na naszej drodze osoby, różne osoby, które potrafią zachwiać naszą równowagą i nieźle namieszać zarówno w głowie, jak i w sercu..."
"Niestety czasami trudno nam zauważyć wszystkie szczegóły. Czasami znajdujemy wymówki lub też sami je tworzymy, bo nie chcemy stracić czegoś bądź też kogoś, na kim nam zależy. No właśnie. To jest to - zależy nam. Często za bardzo. Przepływamy oceany dla ludzi, którzy nie wdepnęliby dla nas nawet w kałużę..."
"''Przecież czas upłynie tak czy siak'' - mówiły. Pytanie tylko, co się wydarzy, podczas gdy wskazówki zegara odliczały kolejne minuty i godziny."
"...dopiero co poczułam, że wyzbyłam się wszelkich emocji z nim związanych. Dopiero co poczułam, że zrosły mi się skrzydła, że blizny bledną."
"...wiedziałam jedno - przylepił mi pióra do skrzydeł, które z czasem okazały się trucizną."
"O ile wcześniej czułam się popękana, o tyle teraz rozsypałam się do końca. Pozwoliłam mu wejść w swój świat. Otworzyłam dla niego serce. Uwierzyłam. Miałam nadzieję. Brakło miłości. Naprawdę myślałam, że na mojej drodze pojawił się ktoś, komu na mnie zależy. Ktoś, komu mogę zaufać i kto będzie przy mnie stał."
"Zaufałam. Może za szybko, może zbyt naiwnie. Po prostu wierzyłam w ludzi. Wierzyłam, że są dobrzy."
"Miłość jest najlepszym lekarstwem,choć czasem trzeba czekać na receptę."
Nigdy nie wiemy, co zgotuje nam los. Czasami wydaje się, że z nami pogrywa, ale prędzej czy później odnajdujemy swoją oazę..."
"Rozbudzał we mnie wiarę. Sklejał moje serce, stopniowo, fragment po fragmencie wchodził na swoje miejsce. Można powiedzieć, że zaczynałam się odbudowywać. Rany zaczynały się goić. Pozostały tylko blizny, szpetne blizny, ale już nie krwawiły."
"Niedługo. Z perspektywy wieczności był to raptem ułamek, dosłownie chwilka, mgnienie. Z mojej perspektywy - wieki."
"Czy zawsze musi stać się coś poważniejszego, żeby człowiekowi otworzyły się oczy i zaczął wołać o pomoc?"
Zapraszam na kolejne wpisy :)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz