Strony

RUNA - fragment

piątek, 31 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
"Odkrycia
Może najpierw powinienem był przeprowadzić
doświadczenia na zwierzętach. Te najodpowiedniejsze, a mianowicie cielęta, trudno jednak zdobyć ze względu na koszty, dlatego – z łaskawym przyzwoleniem ordynatora – wszcząłem eksperymenty w powszechnym przytułku w Sztokholmie i zamyślałem ewentualnie w późniejszym czasie podjąć doświadczenia na zwierzętach.
Carl Janson (1891)
lekarz szwedzki"
Wydawnictwo Initium
Czytaj dalej »

Runa

czwartek, 30 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
Mam dla Was kolejną przedpremierową recenzję książkową. Tym razem jest to "Runa" autorstwa Very Buck


Jori młody student medycyny chce znaleźć sposób aby uratować swoją ukochaną przed niepotrzebnymi zabiegami i przyczynić się do jej wyzdrowienia. Gdy do szpitala, w którym odbywa praktykę trafia zaledwie kilkuletnia dziewczynka imieniem Runa, stawiając na szali swoją karierę postanawia przeprowadzić na niej pionierski zabieg chirurgiczny w celu usunięcia choroby.
W trakcie przygotowań do operacji Jori dowiaduje się o mrocznych sekretach jakie kryje klinika oraz jego mentorzy. Przeszłość, którą wydawałoby się, że zamknął za sobą wychodzi na światło dzienne w dość nieoczekiwany sposób.

Kto jest przyjacielem, a kto zdrajcą? Co kryją paryskie katakumby? Kim jest Runa? Skąd się wzięła? Co jej dolega? Czy można ją wyleczyć? Czy Jori uzyska tytuł i wyleczy swoją ukochaną?

Początkowo historia nie zapowiada aż takiego obrotu całej sytuacji. Ot młody chłopak, który chce zostać lekarzem. By ratować swoją ukochaną wyjeżdża do najlepszej kliniki zajmującej się chorobami psychicznymi, jednak pobyt tam w zasadzie nie daje odpowiedzi na jego pytania, których pojawia się coraz więcej.

Opisy narzędzi jakie były stosowane na kobietach do leczenia histerii przypominają wręcz średniowieczne narzędzia tortur. Sposób traktowania osób chorych wręcz ciężko nazwać godnym człowieka, a warunki w jakich przebywają są delikatnie mówiąc prymitywne.
W wielu miejscach opisy sytuacji czy miejsc przyprawiają o gęsią skórkę, ale jednocześnie napędzają czytelnika do dalszej lektury. 

Autorka wypełnia wiele luk w prawdziwej historii kliniki, jednocześnie nakreślając czytelnikowi obraz tamtych czasów. I szczerze mówiąc zawsze zastanawiam się czy ludzie przeprowadzający badania na żywych organizmach są bardziej genialni czy szaleni? Z jednej strony gdyby nie posunęli się tak daleko prawdopodobnie do tej pory o wielu rzeczach nie mielibyśmy pojęcia choć dotyczą każdego z nas - wszak chodzi o organizm człowieka. Z drugiej co trzeba mieć w głowie by bez mrugnięcia okiem przeprowadzać eksperymenty na drugim człowieku, nie wiedząc jaki przyniosą one skutek. Czy dana osoba przeżyje, a jeśli tak to jak to wszystko wpłynie na jej organizm?
Z jednej strony szkoda stworzeń, które poświęciły swoje życie. Z drugiej gdyby nie ich poświęcenie dziś podobny los mógłby spotkać kogoś innego.
Chyba tak na prawdę nigdy nikt się nie dowie co się dzieje za zamkniętymi drzwiami klinik i szpitali psychiatrycznych i przeraża fakt, że do końca istnienia ludzkości ciągle będą ciekawi, którzy podejmą każde ryzyko by poznać coś nowego, nie licząc się z życiem innych.

Oprócz historii młodego studenta w książce jest kilka innych toczących się równolegle, a wszystkie sprowadzają się do jednego punktu i mają jeden wspólny mianownik - jaki? odsyłam do książki Ja tylko jestem ciekawa co ostatecznie stało się z Runą?

Daję 8 i zachęcam do lektury chociażby dla zaspokojenia ciekawości, kim jest Runa i co ją spotkało w życiu?

Zainteresowanych odsyłam na poniższe strony:

LC

FB

EMPIK

Cytaty/fragmenty, które wpadły mi w oko:

"Popołudniowe słońce wisiało nad miastem jak siarkowożółty kamień żółciowy,..."

"Diabeł w ciele kobiety."

"...nie był człowiekiem małych łyczków. Nie zamawiał napoju, by maczać w nim usta, podobnie jak nie zamawiał kotleta, by tylko go oblizywać."

"...jęczeli, bo umierali, albo płakali, bo jeszcze żyli."

"...określił zakład mianem żywego muzeum patologii i słowa te nie mogły być bardziej trafne. W tym miejscu spotkać można było wszystko to, co gdzie indziej występowało jedynie w podręcznikach albo na rycinach, tu zaś było starannie rozlokowane po osiemdziesięciu budynkach i posegregowane wedle symptomów choroby i szans na ozdrowienie."

"Już chyba obchód po kostnicy byłby mniej nużący."

"Ganiała za opowieściami o sąsiadach, aż w końcu kolana odmówiły jej posłuszeństwa..."

"-Smutku nie można wyleczyć."

"Kłamstwa lały się z ust Joriego niczym krew z otwartej rany."

"Jego zdanie miało taką moc jak orzeczenie sądu."

"Nie należy zwracać uwagi na przyjaciel, który cały czas zapewnia, że zderzenie z taflą będzie bardzo bolesne."

"Niekiedy przyjaciel był równie empatyczny jak piła do amputacjo."

"Strach zaczyna się tam, gdzie jesteśmy nieświadomi i bezradni- i dopiero w tym punkcie jesteśmy gotowi w całości oddać się w ręce innej osoby, która zdaje się nam mądrzejsza, potężniejsza."

"Męski mózg ważył półtora kilograma - Jori osobiście go zważył. Prawdziwy jego ciężar czuło się jednak dopiero po całym dniu w bibliotece, gdy wiedza kapała niczym z przesiąkniętej wodą gąbki."

"Były lekarz wojenny interesował się składaniem swoich pacjentów do kupy. Nie wpadł na to, że można by otwierać ich głowy w celu przywrócenia im zdrowia psychicznego."

"Pochyleni nad rysunkiem mózgu, przypominali dwóch dowódców, układających plan przyszłej bitwy."

"Chmury wisiały nad dziedzińcem tak nisko, jakby były zbyt ciężkie dla nieba."

"...z kliniką jest jak z cyrkiem. Zwierzęta mogą, a nawet powinny być dzikie, muszą jednak słuchać tresera, inaczej każde przedstawienie będzie niebezpieczne."

"...w tej polakierowanej na biało ciemności,..."

"Na niebie wisiały chmury tak gęste i nieruchome, jakby chciały przetrwać w tej postaci do wiosny."

"Jego twarz, usta, całe ciało było zapadnięte i wysuszone, brązowa skóra przypominała powierzchnię rodzynka. Rodzynki się nie psują, pomyślał Jori, stają się tylko twardsze i starsze."

"Jakże nudny byłby śnieg gdyby natura nie stworzyła kruków."

"Światło dzienne zmieniało wiele rzeczy, głównie te należące do ciemności."

"-Strach zaczyna się tam, gdzie jesteśmy nieświadomi i bezradni - Charcot zacytował samego siebie. - Nieświadomość zasila strach."

"Nieświadomość to wróg, którego należy zniszczyć. Nieświadomość wyjaśnienia jakiegoś zjawiska sprawia, że odczuwamy strach. Że sami stajemy się bezsilnymi pacjentami."

Zaprasza na kolejne wpisy :)
Czytaj dalej »

RUNA - fragment

środa, 29 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
Wydawnictwo Initium zgodziło się na ujawnienie fragmentu "Runy" Very Back więc oto mały fragmencik:

"PROLOG
Wziąłem głęboki wdech. Ustawiliśmy się i teraz sam już widziałem to, o czym przedtem, podczas przebierania, ośmielano się mówić tylko na ucho. Dwustu trzynastu. Liczba ta była podawana z ust do ust, obiegła wszystkich szeptanym kanonem. Dotarła do nas, chórzystów, do księdza, a na końcu do kapłana, który otworzył księgę z animuszem większym, niż to leżało w jego naturze. Dwustu trzynastu wiernych w kościele Saint-Médard.
A zatem to była liczba moich pierwszych czytelników.
– Wszystko w porządku, Maxime?
Mogłem tylko przytaknąć, w dalszym ciągu wydymając policzki i wydmuchując powietrze przez usta, jakbym był miechem. Rozejrzałem się za ojcem i dostrzegłem go w głębi przy drzwiach.
Z rękami skrzyżowanymi z przodu wyglądał na bardzo drobnego. Może wolałbym, żeby nie przyszedł. Gustave położył mi rękę na ramieniu i przysunął usta tak blisko mego ucha, że dostałem gęsiej skórki.
– Nie przejmuj się. Minuit Chrétiens możesz przecież zaśpiewać nieco ciszej.
Zacisnąłem usta i skinąłem głową. Słowa Gustave’a zabrzmiały jak prośba. Odwrócił się, a jego ręka pozostawiła na mojej skórze płonącą plamę.
Nie mógł wiedzieć, podobnie jak cała reszta, że dziś miało nie być Minuit Chrétiens. Że zamiast tej pieśni zaplanowany został wernisaż, zdolny w ciągu jednej nocy postawić na głowie porządek Paryża.
Zacisnąłem pięści, zająłem swoje miejsce i zamknąłem oczy. Głosy przycichły. Potem rozległy się pokasływania i chrząknięcia, ten i ów jeszcze wydał z siebie gardłowy dźwięk, by ostatecznie zamilknąć. Słyszałem szum mojej krwi i odgłosy wichury szalejącej na zewnątrz kościoła. Obok mnie stał Gustave. Chciałem, żeby wziął mnie za rękę.
Była dokładnie dwudziesta druga trzydzieści, kiedy zaintonowaliśmy pieśń. Pierwszy punkt kulminacyjny Mszy świętej. Wszystko przebiegało według planu. Z piszczałek organów wydobywały się grzmiące dźwięki. Przechodziły falą przez kościelną nawę i odbijały się od ścian, by spaść na wiernych, którzy sięgali po śpiewniki. Książek nie wystarczyło dla wszystkich, ale ci, którzy je mieli, podzielili się z sąsiadami. Niektóre powędrowały nawet ku stojącym z boku ławek – tak daleko sięgała miłość bliźniego w Boże Narodzenie. Wyciągnąłem szyję, by wypatrzyć ojca, ale w głębi kościoła było teraz ciemno. Wysokie świeczniki przeniesiono do przodu, całe światło spływało na nas. Oświetlało chór, ołtarz i pierwsze rzędy ławek. W pogrążonej w półmroku pozostałej części kościoła blask świec wystarczał na tyle, by rozszyfrować nuty na stronicach śpiewnika i słowa, które stały ponad nimi. Danc une étable obscure. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że nie mogłem wybrać lepszego tytułu kolędy. Danc une étable obscure – W ciemnej stajence.
Pierwsze miny zrzedły w chwili, gdy zaczął śpiewać chór chłopięcy. Usłyszałem, jak Gustave u mego boku zaintonował wersy, które tak często ćwiczyliśmy. Ale wierni w kościele nie przyłączyli się do śpiewu. Skonsternowani chłopcy urywali jeden po drugim, jakby topili się w oniemieniu, które rozniosło się po kościele. Tylko organy huczały dalej, aż sam organista zmiarkował, że coś jest nie tak. Pojedynczy dźwięk piszczałki zawisł nad ławkami, zniekształcony i mroczny jak zdania, w które wpatrywali się ludzie.
Nad słowami pieśni czarnym atramentem napisany był tekst, czarny jak kwiaty zła. Przesłanie, wersy, wiersz. Zobaczyłem, jak ludzie nachylają się nad śpiewnikami po kilku na raz, i poczułem, jak moje ciało przechodzi mrowie. Z ciszy wywołanej zaskoczeniem podniosły się szepty."
Czytaj dalej »

Spowiedź polskiego kata - zapowiedź

niedziela, 26 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
A oto kolejna zapowiedź książkowa.


"Spowiedź polskiego kata" Jerzego Andrzejczuka to książka niecodzienna. Historia osoby, która pełniła ten zawód z pewnością nie może być nudna.

Jeśli jesteście ciekawi kto i dlaczego podjął się tego fachu to ta książka jest dla Was.

Premiera 27.08.2018
Nakładem Wydawnictwa Aktywa
Czytaj dalej »

Poczta 13 - 18.08

środa, 22 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
W ostatnim tygodniu dotarły do nas przesyłki:

Od Wydawnictwo Initium:

- "Runa"



Od Dominika Smoleń:

- "Bieg do gwiazd"


- "Cena naszych pragnień"


Za wszystkie serdecznie dziękujemy i zapraszamy na kolejne wpisy ;)
Czytaj dalej »

Która jego jest

sobota, 18 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
"Która jego jest" to kolejna książka Pani Sandry Borowiecky, a jednocześnie dalszy ciąg losów Zoi.


Zoja w trakcie pobytu w klasztorze odkrywa nowe fakty z czasów II wojny światowej. To czego się dowiaduje o przeprowadzanych eksperymentach mrozi krew w żyłach. Dodatkowo okazuje się, że osoby za to odpowiedzialne nigdy nie poniosły żadnej kary. A wręcz przeciwnie.
Papież otrzymuje od Zoi informacje, które mogą pogrążyć niemal wszystkich, którzy odegrali jakąkolwiek rolę w Watykanie, w niemieckim i amerykańskim wywiadzie na przestrzeni lat.
Niemal każdy ma coś do ukrycia i każdemu można w prosty sposób zamknąć usta.

Śmierć, ucieczka, porwanie, szpital psychiatryczny, tajemnice, podróże, zdrada, mity, legendy, kabała.

Kto pomoże, a kto okaże się zdrajcą? Czy Ewangelia Apostolic naprawdę istnieje? A jeśli tak do czego doprowadzi jej poszukiwanie? No i gdzie jej szukać? Kto tak na prawdę chce jej odnalezienia i w jakim celu jest mu potrzebna? Czy znaki jakie otrzymuje Zoja zostały odczytane we właściwy sposób? Jak wiele osób jeszcze zginie w poszukiwaniu prawdy?

O ile pierwsza część jest genialna, o tyle druga to istny majstersztyk. Szczegółowe opisy są niesamowite. A akcja wciąga w wir wydarzeń bez reszty. Pełna mrocznych tajemnic, podróży przyprawiających o gęsią skórkę i zdarzeń jakie mogą mieć miejsce jedynie w książkach. Bo przecież zwykłemu śmiertelnikowi na porządku dziennym nie mogą się przydarzyć. Tylko że Zoja nie jest zwykłym śmiertelnikiem, a jej życie to swego rodzaju misja jaką nakłada na nią jej pochodzenie.
Wciąga tak bardzo, że zapomina się o otaczającym nas świecie. Przenosi w świat pełen niebezpiecznych przygód. Odkrywa nowe karty przeszłości i wynikające z nich konsekwencje jakie mają miejsce w przyszłości.

Osobiście uwielbiam historie o przygodach Iniany Johns'a czy z cyklu "Bibliotekarz", "Kod da Vinci". Autorka tak skonstruowała akcję, że w trakcie lektury mamy wraże jakbyśmy oglądali bardzo dobry film, który nie chce nam odpuścić nawet na długo po jego zakończeniu. Tym bardziej, że autorka stawia w nich wiele znaków zapytania, na które stara się odpowiedzieć, a jednocześnie pozostawia nas z kolejną dozą pytań, na które sami musimy znaleźć odpowiedzi.
Jestem niemal pewna, iż wiele osób na co dzień po cichu głowi się nad tematami, które zostały poruszone przez autorkę - tylko zwyczajnie mało kto boi się mówić o nich głośno.
 
Moim zdaniem obie książki Pani Sandry doskonale nadają się do ekranizacji. Ba myślę iż film oparty o te książki śmiało mógłby sięgnąć po najwyższe nagrody.

Muszę również przyznać, że choć książka została zakończona to jednak mam niedosyt i poczucie, że powinna mieć ciąg dalszy.

Daję 9 i zachęcam do lektury.

Zapraszam na poniższe strony:

LC

FB

Cytaty jakie wpadły mi w oko:

"...był już stary, nawet bardzo. Ale czy wiek ma oczyszczać z grzechów?"

"Lubisz mnie? Cukierek. Pójdziesz ze mną? Cukierek. Staniesz na wadze? Cukierek. Będziesz grzeczny? Cukierek. Pozwolisz sobie obciąć nogę? Cukierek..."

"Kiedy jej gołe stopy dotknęły lodowatej podłogi, poczuła się, jakby wstała z sarkofagu w kamiennym grobowcu, śmierdzącym kurzem i starością. Brakowało tylko trupiego odoru."

"...z ubrania można usunąć ślady krwi. Ale z głowy już nie."

"Poddać się to nie znaczy przegrać..."

"...to doprawdy czysty nazistowski spirytus."

"...uciekanie od odpowiedzialności za własne życie dosłownie ZABIJA tych, których w nie nieświadomie wplątujemy."

"Nie sądź, jeśli nie chcesz być sądzona. I nie oceniaj, bo nie wiesz, co sama zrobiłabyś na jego miejscu. Wszystko ma swój czas i każdy ma czas wyznaczony, Księga Koheleta..."

"-Paradoks polega na tym, że najważniejsze jest często ukryte dla oka, niestety. Dzięki temu, że mało komu chce się szukać, ludzie przepisują historię według własnych potrzeb ukrywają prawdę."

"...wygląda pani jak ktoś, kto usłyszał wyrok śmierci i zmierza ku samozagładzie, żeby wyręczyć kata."

"W powietrzu poza zapachem stęchlizny, pożaru i wilgoci unosiło się coś jeszcze i było ledwie wyczuwalne, jednak Zoja była w stanie to rozpoznać. To był zapach przeszłości, która wciąż nie osiadła jak kurz, tylko wirowała pod sufitem, zmieszana z mdłym zapachem goryczy i frustracji setek pacjentów, którzy zastali tu swój koniec."

"- Jest pan młody, panie mecenasie (...). Nie mówię, że to wada, ależ skąd... Kiedy jest się młodym, czasem za bardzo ufa się ludziom. Z wiekiem przychodzi dystans. Mając ponad dwadzieścia lat więcej doświadczenia niż pan, wiem, że niewielu zasługuje na zaufanie."

"Słowa są jak kule, wystarczy dobrze wycelować, żeby zabić."

"Jego angielski był nienaganny,ale akcent brzmiał jak cięcie tępą żyletką."

"- Użyj siły, która nigdy nie może wyprzedzić mądrości i wiary..."

"- Nie jest wcale taka cenna (...) po prostu podważa sens istnienia Kościoła, który zamiast wspierać szukanie Boga, zmusza do wiary w instytucję i jej zasady. Oni wiedzieli, że do tego, żeby odkryć Boga, nie potrzeba pośredników. Wystarczy to ... - wskazał palcem na pierś Zoi i miejsce, w którym biło jak szalone jej serce. - I to - dodał, dotykając palcem jej skroni,(...)
- Serce i wiedza..."

"Poczuł, że zaczyna tracić grunt pod nogami. O ile w powietrzu w ogóle można czuć jakikolwiek grunt..."

"Wielka, wspaniała Ewangelia Apostolic. I Bóg, który jest wszędzie, tylko nie tam, gdzie przez całe życie próbowałam go znaleźć..."

"- Historia nie wybaczy zdrajcom (...) - Ale nie wybaczy też tym, którzy w chwili próby nie mają odwagi zaufać swemu przeznaczeniu."

Zapraszamy na kolejne wpisy :)
Czytaj dalej »

RUNA TRAILER

środa, 8 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
Podsyłam Wam zapowiedź książki, która już niebawem będzie miała swoją premierę.


Zachęcam do zaglądnięcia:

TU




<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/MKM87h7HIQM" frameborder="0" allow="autoplay; encrypted-media" allowfullscreen></iframe>
Czytaj dalej »

Poczta 30.07 - 04.08

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
W ciągu ostatniego tygodnia otrzymaliśmy:

Od Pani Danuty Chlupov:

- książka "Blizna"
- zakłądka

Dziękuję za nagrodę a Was zapraszam na kolejne wpisy :)
Czytaj dalej »

"Nie chcesz? Nie jedz!"

sobota, 4 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
Nasz synek od zawsze miał spory apetyt. Z wprowadzaniem nowości do diety nie było żadnych problemów. Już gdy miał niespełna 3 miesiące gdy ktoś jadł w jego obecności "wyliczył" każdą łyżkę i każdy kęs jaki lądował w ustach.
Mięsko,ryby, warzywa,owoce,pieczywo wszelkiego rodzaju...... Nie było produktu, półproduktu, potrawy niejadalnych dla niego. Cieszyłam się z tego niezmiernie, zwłaszcza że widziałam niejedno dziecko, które przy jedzeniu grymasiło i nikt nie był w stanie niczym nakłonić do przełknięcia choć kilku kęsów. Prawdę mówiąc nie wiem kto bardziej po posiłku był zmęczony - rodzice/opiekunowie czy dziecko.
W moim domu rodzinnym jakoś nie pamiętam takich sytuacji żeby, któreś z nas nie chciało jeść. No może z wyłączeniem sytuacji kiedy byliśmy chorzy - wtedy to chyba nikomu apetyt nie dopisuje. Owszem są rzeczy, które jednemu smakowały bardziej a innemu mniej, ale na ogół jadło się wszystko bez większych problemów. A jak komuś coś nie pasowało gadka była krótka - "jak nie chcesz to nie jedz,ewentualnie chleb z masłem.Jak ci dupka zgłodnieje to sam przyjdziesz." Drastycznie? Mama nam nie broniła jedzenia. Jedliśmy w sumie kiedy byliśmy głodni i tyle ile chcieliśmy. Owszem jak była pora obiadu to była pora obiadu, ale jak czegoś nie chcieliśmy zjeść to wcale się tym nie przejmowała. Babcia z klei próbowała nas zachęcić mówiąc że " robimy jej przykrość" bo nie chcemy zjeść - czyli nie szanujemy jej i czasu, który poświęciła na przygotowanie dla nas posiłku. Ale to było tyle. Nikt nad nami nie stał i nie prosił żebyśmy zjedli, albo zjedli jeszcze jedną łyżeczkę. Mama czasem, jak się nie zjadło do końca nałożonej porcji, mówiła z przekąsem "jedna łyżka została i już nie dasz rady zmieścić?" Brutalnie? Może. Ja takie teksty słyszałam nie tylko u nas w domu więc wydawały mi się wtedy normą. Słodyczy nigdy też nam rodzice nie bronili, choć też nie były one punktem koniecznym do życia, każdego dnia obecnym w naszym jadłospisie. Najlepsze słodycze jakie jedliśmy to były sezonowe owoce lub w okresie letnim lody domowej roboty, czy przy niedzieli placek upieczony przez któreś z rodziców - nie koniecznie masiasty i jakiś wymyślany. Najlepszy był zwykły biszkopt bez dodatków, który w końcu sami nauczyliśmy się robić więc mama piekła jak tylko zrobiliśmy. No i kogel - mogel. Jajka to chyba każdy umiał ubić z dodatkiem cukru :) - najprostszy i najszybszy słodziak.
Syn przez 2 lata jadł w sumie wszystko jak i ja czy mój mąż w dzieciństwie. Wręcz nieraz śmialiśmy się do siebie, że jak tak mu będzie apetyt dopisywał to w końcu we dwoje na jedzenie tylko dla niego nie wyrobimy. Na wiosnę jadł nieco mniej ale wraz z jesienią ilość posiłków i ich wielkość jak na tak małe dziecko była dla mnie powalająca - nieraz się zastanawiałam gdzie on to mieści?
Nie!
Ja mu nie kazałam, nie prosiłam - jadł ile chciał i kiedy chciał. Słodyczy też mu nie broniłam choć powiedziałabym że chyba owoce mu wystarczały, bo czasem nawet jak od kogoś dostał to czekoladki mogły leżeć obok niego a na nim to wrażenia nie robiło,a nieraz wręcz i tak wybierał owoc.
Dlatego gdy, niedługo przed 2 urodzinami, Pawełek zaczął grymasić przy jedzeniu a momentami wręcz można powiedzieć że stracił apetyt, nie mogłam pojąć o co chodzi? Co się dzieje z moim dzieckiem? No cóż robi się coraz cieplej więc może czuje już wiosnę - tak sobie tłumaczyłam? Albo może jakieś przeziębienie go bierze?
Tak się złożyło że w tym czasie byliśmy na szczepieniu i mówię do Pani doktor że stracił apetyt. Zbadała go. I nic nie stwierdziła. Ale zaglądnęła do buzi i mówi że z tyłu ząbki mu idą. A "w tym wieku dzieci tak mają że jak im zęby rosną to nie chcą jeść.No i mamy jeszcze bunt dwilatka, więc wszystko po trochu." Dobra. Przecież mu przejdzie. Zęby urosną, upały miną i wróci wszystko do normy.
Minęła wiosna i lato, idzie jesień no to pewnie apetyt wróci do normy. Ależ byłam w błędzie. Nawet gotowanie jego ulubionych potraw na niezbyt wiele się zdało.
Pobyt w szpitalu już całkiem wszystko popsuł. Jedyne co ewentualnie jadł to chleb lub ziemniaki z masłem i pierogi ruskie lub makaron - najlepiej z cukrem. A do tego hektolitry herbaty.
A żeby w ogóle zjadł musiałam mieć przygotowane w zasadzie wszystko tak żeby móc podać jak tylko powie że chce zjeść to czy tamto. A i to nieraz kończyło się na moim proszeniu żeby przełknął choć kęs.
Nie pomogły prośby czy groźby. Obiecywanie że jak zje to dostanie to czy tamto.Oglądanie tv lub wyłączanie tv i obiecywanie że będą bajki jak zje też nic nie dało. Chwilami miałam straszną załamkę z tego powodu. Aż w końcu doszłam do wniosku że skoro w tę stronę nic nie daje zrobimy inaczej. Przecież na siłę nic nie wskóram a efekt może być jedynie odwrotny do zamierzonego. Postanowiłam zrobić jak mamy z mojego dzieciństwa. I tak jak przyszła pora posiłku a Paweł odmawia jedzenia moja odpowiedź była krótka " nie to nie". Nieraz zaciskałam zęby bo Pawełek mimo że twierdzi, że chce jeść nie zje ani kęsa ( nawet swoich ulubionych potraw nie tknął). Martwiłam się niesamowicie i wielokrotnie pytałam samą siebie czy aby na pewno dobrze robię? Ale chyba jednak pomogło.
Przez ostatnich kilka dni Paweł zjadł chyba więcej niż przez ostatni miesiąc. Coraz częściej na powrót sięga po owoce i warzywa i nie je już tak jednostajnie. Mam nadzieję że już tak zostanie i nie jest to chwilowy powrót do przeszłości.
Zdecydowanie bardziej wolę się martwić że nie wyrobię na jedzenie dla niego i co i w jakiej ilości mam ugotować żeby nie brakło, niż co zrobić żeby zjadł choć małą porcję.
Czasem jednak stare, nieco brutalniejsze metody lepiej się sprawdzają niż najszczersze chęci.
Czytaj dalej »

Wróć do Triory

czwartek, 2 sierpnia 2018

Udostępnij ten wpis:
Kolejna książkowa recenzja "Wróć do Triory". Po raz pierwszy mam okazję zaprezentować Wam twórczość Pani Jolanty Kosowskie.


Marcin ma kochającą żonę i wspaniałego synka. Z wykształcenia jest nauczycielem historii, ale takim z powołania i zamiłowania, a nie tylko z zawodu. Ma za sobą chorobę nowotworową, która wiele w jego życiu postawiła pod znakiem zapytania. Krótki staż pracy w zawodzie również nie niesie za sobą zbyt wielu pozytywów. Ale już wówczas miało miejsce kilka sytuacji, które niejako zapoczątkowały bieg dalszych wydarzeń.
Pewnego dnia dostaje telefon od onkologa, pełen obaw umawia się na spotkanie z nim. Po krótkiej rozmowie postanawia porozmawiać z młodym chłopakiem, który znalazł się w podobnej sytuacji co on sam kilka lat wcześniej.
Jakub to młody muzyk, którego kariera zapowiada się imponująco. Jednak zostaje on wystawiony na ciężką próbę. Dzięki wsparciu swojej dziewczyny i pomocy Marcina stawia czoła chorobie.

Jaką rolę w całej historii odgrywa Triora? Co to jest za miejsce i co ono kryje? Co jest prawdą, a co fikcją? Kim tak na prawdę jest Weronika i jaką rolę odegra?

O sile miłości, przyjaźni oraz wiary. Zbrodnia, legendy, podróże, tajemnice, zagadki.

Autorka opowiada historię osób, które zmagają się z chorobą nowotworową. Emocje jakie w nich wzbudza sama choroba oraz wszystko to co z nią związane. Czytelnik wręcz może się wczuć w sytuację samego chorującego.
Podróże jakie odbywają bohaterowie, przecudne opisy miejsc przenoszą nas za każdym razem w inne miejsce.

Sama Triora, jej malownicza okolica, napotkani tam ludzie i otaczająca to miejsce magia, wdziera się wręcz pod skórę i nie chce tak łatwo opuścić naszego umysłu.
Z jednej strony prawdziwe miejsce, które przeżyło ogromną tragedię wieki temu. Po latach udaje mu się wykorzystać tamte wydarzenia by powoli przyciągać do siebie turystów i nieco odbudować.
Z drugiej strony magia, niedopowiedzenia, tajemnice z których nikt nie chce uszczknąć nawet rąbka. Niby wszystko proste, ale jednak nie do końca. Pewne rzeczy trzeba po prostu przyjmować za pewnik i nie próbować ich ogarnąć rozumem, bo tego po prostu się nie da zrobić.

Momentami mroczna i powiewająca grozą w gruncie rzeczy piękna, wciągająca opowieść, którą połyka się w mgnieniu oka w całości.

Daję 9 i zachęcam do lektury zwłaszcza tych, którzy lubią przeżywać przygody :)

Zainteresowanych odsyłam na poniższe strony:

FB

LC

EMPIK

Cytaty/fragmenty, które wpadły mi w oko:

"Nieszanowanie czasu innych to złodziejstwo. To wystąpienie przeciwko siódmemu przykazaniu. Zamach na innych ludzi."

"...synestezja polega na wzajemnym przenikaniu się wrażeń zmysłowych.
- Dźwięk przybiera kształty, kolory zyskuje zapach..."

"...ludzką rzeczą jest do końca walczyć, a boską decydować..."

"...lepiej wybuchnąć ostatnim płomieniem i nagle zgasnąć, niż patrzeć tygodniami na coraz niższy płomień, na coraz szybciej palącą się świecę, na kopcący ogarek."

"Żalu do całego świata nie da się utopić w alkoholu."

"Ciekawe czy moje komórki nowotworowe też są pijane?"

"Swoich się kocha lub nienawidzi. Obcy budzą nieufność i lęk."

"...złapałbym kondycję na życie wieczne."

"Język medycyny to jakiś niezrozumiały bełkot. Lekarzom zależy na tm, żeby ich nikt nie rozumiał. Przez ten bełkot czują się ważniejsi."

"Żadna miłość nie est wieczna. Wietrzeje, traci kolor, smak i zapach, staje się szara i byle jaka."

"Miłość to bardzo wrażliwa roślina. Potrafi zmarnieć z dnia na dzień. Wielkie niesienia mijają, przychodzi codzienność, szarość i rutyna. Miłość trzeba podlewać, pielęgnować, hołubić, dbać o nią..."

"Może i każdy jest wyjątkowy, ale nie u każdego tę jego wyjątkowość widać od razu. Czasami trzeba się bardzo dokładnie przyjrzeć. A dość często nie warto się przyglądać."

"Pomyślałem, że on czuje i rozumie z tego wszystkiego chyba więcej ode mnie. Zapewne dlatego, że ja to wszystko próbuję ogarnąć rozumem, a on sercem."

"Ludzie wolą coś nazwać legendą, niż zmierzyć się z niezrozumiałą dla nich prawdą. Tak już jesteśmy skonstruowani. Boimy się tego, co jest niezrozumiałe i tajemnicze,akceptujemy bez problemu tylko rzeczy przyziemne."

"- Nie wszystko, co jest nielogiczne, jest niemożliwe..."

"Może mężczyznom brakuje wyobraźni? Są pozbawieni wrażliwości? Dlatego wolą postrzegać świat tak płasko i dwubiegunowo. Nie widzą głębi i przez to nie zauważają mnóstwa cennych szczegółów. Dotykają tylko powierzchni prawdy. Nie próbują się w nią zanurzyć. Żyją hałaśliwie i powierzchownie. Czasami umyka im sens wszystkiego."

"Kłamstwem można manipulować, ale można też się bronić..."

Zapraszam na kolejne wpisy :)
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia