Strony

Tarnawka

środa, 30 listopada 2016

Udostępnij ten wpis:
Dziś chciałabym się z Wami podzielić jednym z moich ulubionych miejsc.

Mimo że w okolicy są cmentarze z dużą starszymi i lepiej zachowanymi nagrobkami,to ten ma jakiś swój wewnętrzny klimat.
Może właśnie dlatego,że jest mały? Może dlatego,że coraz mniej jestem na nim nagrobków,na których tekst czy datę dałoby się odczytać? A może dlatego że jest po trosze zapomniany?
Fakt,że rzadko tu bywam i mogę się mylić ale nigdy słyszałam,ani nie widziałam żeby ktoś,jak na cmentarzach w dniu Wszystkich Świętych,stał z puszką i zbierał na konserwację starych pomników - może się mylę i po prostu nie trafiłam na taki moment.
Jak tu jestem mam wrażenie że czas tu płynie po swojemu,a natura odbiera co zostało jej zabrane. Nie jeden nagrobek jest porośnięty trawą,Pośrodku nie jednego wyrosło drzewo.Nie jeden ma połamany ze starości krzyż. Mało, który zachował napis,czy chociażby datę dającą się odczytać. Tylko na nielicznych "młodszych" można spotkać zapalony znicz,czy położone kwiaty. O tych starszych zdaje się nikt nie pamiętać - poza naturą. Pośród traw gdzieniegdzie tylko wystaje z ziemi kamienna tablica. Gdzie podziały się inne groby? Zapadły się i zostały obrośnięte tak że już chyba nikt idąc nie zwraca uwagi czy przeszedł po jakimś.
Z tego co wiem obecny kościół rzymskokatolicki to dawna cerkiew greckokatolicka, dlatego wnioskuję że ten stary cmentarz kryje również ciała osób tamtego wyznania.


















Byłam tu już kilka razy ale nigdy nie pomyślałam żeby zabrać ze sobą aparat. Te jak i wiele innych zdjęć zostało zrobionych zwykłym telefonem. Dlatego przepraszam za ich jakość. Jednak w końcu musiałam uwiecznić to miejsce.

Mój dziadek mówił gdy babcia chodziła na cmentarz: "Po co tam tyle latasz.Jeszcze się tam dość należysz". Ja nie wiem co mnie ciągnie na cmentarze, ale ten jest jednym z moich ulubionych.
Ciekawe ile z tego co widzę tu dziś zastanę podczas kolejnej wizyty?
Czytaj dalej »

Zupa z soczewicy

sobota, 26 listopada 2016

Udostępnij ten wpis:
Ostatnio znalazłam ciekawy i stosunkowo prosty przepis na zupę z soczewicy.I choć kilka razy próbowałam już coś z tego wynalazku przygotować,z mizernym skutkiem-mizernym bo choć wykonanie nie było trudne to efekt nie powalał ani wyglądem ani smakiem,to podjęłam kolejną próbę.

Składniki:
150g fileta z kurczaka lub indyka
włoszczyzna:
mała marchewka
mała pietruszka
1/4selera
1/2pora
1/2cebula
1 łyżeczka poszatkowanej natki pietruszki
1 ziemniak
1pomidor bez skórki
1łyżka przecieru pomidorowego
2/3szklanki czerwonej/pomatańczowej soczewicy
+
majeranek
kolendra
oregano
kminek
tymianek
ziele angielskie
liść laurowy
pieprz ziarnisty

Wykonanie:
Mięso umyć, pokroić w kostkę, dodać ziele angielskie, liść laurowy i ziarenka pieprzu i zagotować.
Marchewkę, pietruszkę i selera obrać i dokładnie opłukać. Połowę jednej marchewki odłożyć i zetrzeć na tarce?Resztą warzyw w całości (marchewkę, pietruszkę i selera) dodać do zupy,wrzucić też dokładnie opłukanego pora oraz natkę pietruszki?
Soczewicę opłukać,najlepiej w garnku, zmieniając 3 razy wodę. Ziemniaki? obrać, opłukać i dodać do zupy razem z odłożoną marchewką! oraz soczewicą.Dodać wszystkie zioła i gotować na małym ogniu przez około 20 minut,do miękkości ziemniaków! Dodać pokrojone pomidory,przecier pomidorowy i gotować jeszcze przez około 5 minut.

Zabrałam się do pracy.Przygotowałam wszystkie składniki z listy i czytam co i jak po kolei mam robić. Ładuję kolejno do gara i pierwsze schody zaczynają się w momencie gdy doszłam do marchewki.Skąd mam wziąć drugą skoro na liście składników była napisana tylko jedna i to mała! Spoko. Miałam jeszcze jedną to ją dołożę.Ale!Ale! w takim razie pozostałych składników trzeba dołożyć by zachować proporcje.
No i jak opłukać pokrojoną suszoną - innej nie miałam - pietruszkę? Nic. Na sitku położyłam ścierkę, na nią nasypałam pietruszkę i przepłukałam.Tylko jak teraz mam odkleić pietruszkę od mokrej ściery i czy proporcja ma być przed płukaniem czy po? Oczywiście gdy próbowałam strzepnąć pietruszkę do garnka wpadła mi ścierka! Ale udało się ja wyłowić :)
Poszukałam większy garnek.To co już było przelałam do niego i całą procedurę powtórzyłam od nowa.Kolejne składniki - w zwiększonej ilości - lądują w garnku,aż do momentu gdy przyszła pora na ziemniaki!W składnikach znowu była mowa tylko o 1 a tu mi każą dać co najmniej dwa. Ale ile konkretnie? Nic idę do piwnicy - na szczęście mąż świeżej dostawy od teściowej jeszcze nie zrobił. Jest 5 sztuk.Dobra niech będzie. Obrałam na prędkości,umyłam i do gara. I znowu upssssssss!!!! Gar za mały. Poszukałam większego.Przelałam do niego i jazda dalej.
Jednak prawdziwa załamka przyszła gdy dotarłam do momentu kiedy trzeba było dodać zioła. K.....wa!!!!!!
Ile?
Szczyptę?
Dwie?
Paczkę?
Doniczkę?
Na szczęście w doniczce nie miałam.Ale w opakowaniach i owszem i to po 3 sztuki każdego w potrzebnych ziół.
Myślę.Myślę i stwierdziłam że chyba po 1 paczce styknie.Więc ląduja po kolei jak leci i czekam aż ziemniaki zmiękną.
Dodałam resztę składników i voila! Zupa gotowa!
Tylko zapas mamy na cały tydzień i to tylko dlatego że część włożyłam do pojemnika i zamroziłam - żeby się nie popsuło zanim skończymy jeść :)
No i chłopaki narzekają że opakowania z ziół trochę twarde i że przypalona - w końcu w przepisie nie było napisane że trzeba mieszać.

A tak poważnie to zupy akurat tej jeszcze nie próbowałam gotować, ale co niektóre przepisy są tak napisane że trzeba się trochę nagłówkować żeby jakimś prawem je ogarnąć, a dla kogoś niewtajemniczonego  jak coś nie jest napisane i wyszczególnione dużymi literami to znaczy że tego nie trzeba robić.Dlatego taka mała, skromna prośba - jak piszecie przepisy komuś to napiszcie mu wszystko jasno i wyraźnie.

Tak prezentowała się na zdjęciu w gazecie:






Może kiedyś się zmobilizuję i spróbuję ugotować tę zupę :)
Czytaj dalej »

Matera 2019 Danka Markiewicz

wtorek, 22 listopada 2016

Udostępnij ten wpis:
Dziś mam dla Was recenzję kolejnego e - booka autorstwa Danuty Markiewicz.

Jest to mini powieść,której akcja rozgrywa się mieście Matera,we Włoszech. Ludzie żyją w jaskiniach,na napromieniowanej w wyniku działań wojennych ziemi Sassi. Przywódca uczy ich żywienia się praną oraz akceptacji tu i teraz, zapada na nieuleczalną chorobę w wyniku czego umiera.To z kolei prowadzi do zachwiania ich równowagi, a na przywódcę próbuje się kreować osoba o zgoła zupełnie odmiennych poglądach. Co wcale nie poprawia jakości życia ludzi.
Mają możliwość zmiany warunków swojego bytu jednak nie chcą stracić własnej tożsamości i człowieczeństwa.
Gaia poznaje Riddick'a, który próbuje przekonać ją o słuszności ich postępowania i w pewien sposób przekonać do swoich racji. Zmian można dokonywać na każdej płaszczyźnie, w każdych warunkach i wszędzie gdzie się tego chce. Dziewczyna pełna ciekawości zgadza się na wycieczkę do jego świata. Gdy orientuje się że zostaje wykorzystana postanawia stanąć na czele swoich towarzyszy.

Książka tak fantastyczna jak realna.Mocarstwa w obecnych czasach dysponują bronią,której użycie może zniszczyć świat w kilka sekund. Jako że nie wiemy co wydarzy się w przyszłości wszystko jest możliwe. Trudno mi uwierzyć, że komukolwiek udałoby się to przetrwać,ale z pewnością ci którzy mieli by takie "szczęście" próbowaliby przeżyć za wszelką cenę. W sumie jestem w stanie zrozumieć tak jedną jak i drugą stronę.Jednak z pewnością wolałabym nie musieć podejmować decyzji,którą z tych dróg obrać. Mnie osobiście nie zadowala żadna z dostępnych możliwości. Nie podoba mi się tak pomysł z ludzkimi hybrydami jak i czekanie na kolejny oddech,którego może nie być.

Może i powieść nie porwała mnie jednak z własnego doświadczenia, z całą pewnością mogę się zgodzić z jednym:
  "Z najgorszego koszmaru można się obudzić! Ten kryzys nas wzmocni..."

 Obyśmy ani my ani przyszłe pokolenia nigdy, nie musieli doświadczyć takiej apokaliptycznej przyszłości. A póki co cieszmy się z tego co mamy dziś :)


Komu mogłabym polecić? Z pewnością komuś kto lubi takie klimaty oraz każdemu ciekawskiemu.

W mojej ocenie 1-10 daję 4.
Po więcej zapraszam:
 oraz do autorki:

Dziękuję autorce za możliwość przeczytania i ogromny szacun za determinację w wydaniu swojej pracy. Kolejna kobieta,która mimo przeciwności dąży do celu - brawo!!!
Czytaj dalej »

Mózg Elektronowy Edukacyjny

poniedziałek, 21 listopada 2016

Udostępnij ten wpis:
Rzadko zdarza mi się kupować coś przypadkiem ale jak coś mi wpadnie w oko,a zwłaszcza jest to coś dla Pawełka to dokonuję zakupu dość spontanicznie.

Opis:

24 plansze z zadaniami
1 podstawa do gry
1 przewodnik do gry
+baterie w zestawie.

Jak grać:
Wybieramy planszę i kładziemy na podstawie tak, by otwory pokryły się z czarnymi punktami na podstawie. Bierzemy do ręki wtyczki, ustawiamy je na dwóch różnych punktach planszy i przyciskamy obie jednocześnie. Jeśli skojarzenie jest poprawne,zapali się światełko na module elektronicznym i usłyszymy dźwiękowy komunikat.








Po otwarciu pudełka w środku rzeczywiście jest podstawa, karty i przewodnik - nie brakowało żadnego elementu :) Uffffff
Karty przed położeniem na podstawie trzeba od siebie oderwać i najlepiej kłaść je pojedynczo.




Chwilę mi zajęło zanim przełożyłam wtyczki na właściwą stronę,nie chcąc ich uszkodzić.
Oczywiście Pawełek jak zawsze na początku gdy dostaje coś nowego był bardzo zainteresowany i ciekawy mimo złego samopoczucia - coś go bierze tylko nie bardzo wiadomo co (był przeziębiony i wyglądało że mu przeszło,a po kilku dniach gorączka nie wiadomo z czego). Chwilkę się pobawiliśmy ale ze względu na temperaturę zabawa została odłożona na później. Dziś od rana mimo w dalszym ciągu złego humoru i samopoczucia Pawełek bawi się w najlepsze grą. Ciągnie mnie żebym mu towarzyszyła, ale przynajmniej nie złości się już tak bardzo.Nie może sobie jeszcze ze wszystkim poradzić, ale  myślę że to kwestia czasu.











Zdjęcia robione telem ale to chyba widać.

Ciekawe spędzenie czasu.Niby ma uczyć oraz pomagać rozwijać pamięć,na ile podziałała ona w ten sposób podejrzewam że dowiemy się dopiero za jakiś czas-czego na pewno nie omieszkam pominąć.
Czytaj dalej »

Moje pisanie

sobota, 19 listopada 2016

Udostępnij ten wpis:
Nie tylko lubię czytać książki,opowiadania,wiersze.Zdarza mi się również "tworzyć" własne męczydusze :)
Tak!
Tak nazywam to co uda mi się napisać.Najczęściej piszę o tym co mi na duszy leży.W dzieciństwie pisałam opowiadania o księżniczkach.Ostatnio coraz częściej zdarzają się tematy bardziej dla dorosłych.Dość sporo mojej "twórczości" jest oparta o przemyślenia z dnia codziennego lub ma swoje podłoże we wspomnieniach,zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych, lub jest całkowicie oderwana od rzeczywistości.Jednak moja wyobraźnia jest tak bujna że ma chyba nieograniczone pole :)
Piszę co mi ślina na język przyniesie i kiedy czuję taką potrzebę.Czasem jest nostalgicznie,poważnie,a czasem wychodzi śmiesznie lub wręcz głupkowato.Nie lubię zastanawiać się nad takimi rzeczami jak interpunkcja oraz czy to, co napisałam komuś przypadnie do gustu? czy może zostanę skrytykowana? Gdy mam taką ochotę liczy się tylko pisanie i nic poza tym.Czasem tylko przychodzi refleksja czy pokazywać to komukolwiek czy nie.
Każdy ma jakiś swój sposób na pozbycie się emocji, które go rozsadzają,a najgorsze co może być to tłumienie wszystkiego w sobie.A moim jest właśnie pisanie.


Nie chce więcej pisać do szuflady. Tak więc jak będę miała taki kaprys to możecie spodziewać się że znajdziecie u mnie oprócz testów i recenzji  również moje "męczydusze".

Hmmmmm..... może akurat komuś się spodoba? Albo ktoś zasugeruje o czym chciałby przeczytać napisany przeze mnie tekst.





I tak jak podczas czytania, niemal z każdej kolejnej pozycji biorę jakąś cząstkę dla siebie.Tak podczas pisania zostawiam w tekście jakiś mały kawałek siebie.

Tak wiele myśli jest w mojej głowie,
Kto wie?Kto je wypowie?
Kto zrozumieć zdoła?

Do następnego razu :)
Czytaj dalej »

Moje czytanie

czwartek, 17 listopada 2016

Udostępnij ten wpis:
Czym jest dla mnie czytanie?

Gazety nie specjalnie lubię,dlatego czytam głównie książki - różne.Nie mam oporów przed kryminałami, romansami czy bajkami.Choć te ostatnie czytam w zwiększonej ilości siłą rzeczy od kiedy zaszłam w ciążę.Najchętniej sięgam po tematykę przygodową,fantastyczną i historyczną.W ostatnim czasie dość często w moje ręce zaczęły wpadać książki zawierające również tematykę erotyczną i póki co nawet mi się spodobały :)

Nie lubię wypożyczać książek w bibliotece,może po części dlatego że dość często są mocno zniszczone - nawet jak jest to stosunkowo nowa książka.Jednak niemal jestem pewna że to i po części wina zboczenia zawodowego.Wolę kupione w księgarni pachnące nowością,choć przyznać muszę że kocham również je dostawać lub wygrywać w konkursach - gdy szczęście mi dopisze :)
Wiem że to zabrzmi przeciwnie do tego co przed chwilą napisałam,ale mimo swojego zboczenia czasem sięgam również po stare książki lub stare wydania.Gdy biorę taka książkę do ręki, zastanawiam się co jeszcze poza tym co kryje w okładkach mogłaby mi opowiedzieć?Gdzie była?Kto ją trzymał w rękach?Kto przeczytał?Kto zagiął ten,a kto tamten róg?Co widziała i słyszała?Z pewnością nie jedna mogłaby napisać kolejną własną powieść :) Kocham wśród takich "zabytków" wyszukiwać prawdziwe perełki i rozkoszować się nimi.I mimo że zupełnie inaczej wygląda książka zniszczona przez czas a inaczej przez kogoś,to niemal zawsze choć troszkę staram się ją odrestaurować.
A może po prostu lubię wydania jak najbliższe oryginałowi?

Czasem sama zastanawiam się czy to normalne że podczas czytania wczuwam się tak bardzo, że niekiedy mam wrażenie, iż daną sytuację sama przeżywam lub przeżyłam.W zależności od książki wczuwam się bardziej lub mniej,ale niemal zawsze na tę chwilę,chwilę którą spędzam z książką jestem kimś innym i odczuwam emocje najczęściej głównego bohatera.Chyba dlatego dość często przeżywam Deja vu.
 
Zdecydowanie wolę wielonarrację.Lubie gdy na tę samą sytuację mam pogląd z kilku perspektyw,ale jak jest ich za dużo to jest to wówczas dla mnie nieco przytłaczające.

Ze względu na przeprowadzkę i ograniczone miejsce znaczna część książek jest jeszcze w kartonach na strychu.Pomysł gdzie będzie ich miejsca docelowe już jest.Projekt półek też już zrobiłam.Teraz tylko czasu żeby w pierwszej kolejności zrobić to co konieczne a potem brać się za resztę.
To namiastka mojej biblioteki (upycham je gdzie się da i udaję że nie widzę spojrzeń męża jak zobaczy następne książki :) :








Mimo mojego uwielbienia dla niektórych tytułów, to nadludzką siłą powstrzymuję się od sięgania po nie po raz kolejny,chyba że potrzebuję odszukać konkretny fragment.Szybko staram się sięgać po kolejną pozycję żeby uniknąć kaca książkowego.Niejednokrotnie trafiłam na książki które mimo że nie szły mi nijak to starałam się przewertować do końca.Jednak zdarzyło mi się zetknąć z takimi książkami po przeczytaniu których dostałam takiego odrzutu od książek, że przez długi okres nie mogłam się przełamać żeby znowu zająć się tym co przecież sprawia mi tyle frajdy.

Od kiedy mamy potomka czas na czytanie mam ograniczony,ale za to tematykę rozszerzoną o bajki,bajeczki,baśnie i legendy nie tylko polskie.

Pawełek w swojej biblioteczce ma nie tylko bajki współczesne albo nowe,bardziej kolorowe wydania starych bajek.Przez wzgląd na mój sentymentalny stosunek do staroci znajdują się tam m.in. wydania "Baśni Braci Grimm" z 1982r. czy "Baśnie z 1001 Nocy" z 1960.Jedne z nielicznych które udało mi się zdobyć za stosunkowo niewielką kasę i w super stanie.

A tak prezentuje się póki co skromna biblioteczka Pawełka:






Dzięki synkowi mogę wrócić do czasów własnego dzieciństwa i patrzeć na tamte czasy z jeszcze innej perspektywy,a także po prostu przenieść się w inny świat.

Hmmm....Czy to możliwe że istnieje świat równoległy?
Naukowcy niech badają.Ja po prostu sięgnę po kolejny tytuł i przeniosę się w jego odmęty oraz jak zawsze postaram się z niego wyciągnąć jakąś naukę dla siebie :)

Teraz już wiecie dlaczego co jakiś czas będą pojawiać się również recenzje książkowe.

Zapraszam na kolejny wpis,który już niebawem :)
Czytaj dalej »

14.11.

poniedziałek, 14 listopada 2016

Udostępnij ten wpis:
Dziś obchodziłabyś 71 urodziny.
Życzenia leciałyby od całej rodziny.
Byłby tort i prezenty
I Twój wzrok zawsze uśmiechnięty.
Lecz Ciebie nie ma.
Już od kilku lat.
Dlatego dziś składam na Twym grobie ten kwiat.
I wierzę.Szczerze to wiem,
Że trwasz przy mnie jak błogi sen.
Widzisz co robię,myślę,mówię i czuję.
Dlatego dziś Tobie ten wiersz recytuję
Byś również wiedziała
Że i ja o Tobie nie zapomniałam.


A wszystkim żyjącym - w tym Twojej bliźniaczce i mojemu ojcu,którzy razem z Tobą świętowali by w tym dniu tak tradycyjnie:
Wszystkiego najlepszego.
Zdrowia,szczęścia i słodyczy
dziś rodzinka moja życzy :)
Czytaj dalej »

PIEKŁO-NIEBO M.M.Driers

sobota, 12 listopada 2016

Udostępnij ten wpis:
Dziś mam dla Was recenzję e-booka "PIEKŁO - NIEBO" autorstwa M.M.Driers.

Ostatnio coraz częściej trafiają w moje ręce książki z kategorii dark erotic. I choć ta pozycja przypomina mi kilka z nich oraz,w sumie nie wiem dlaczego ale najbardziej na myśl mi przychodzi film "Hostel" - może przez obrazy mrożące krew jakie kreśli nam autorka- jednak jest od nich na swój sposób odmienna. Dotychczas w przeczytanych książkach i obejrzanych filmach mam wrażenie że chodziło głownie o krwawą brutalność i próbę przeżycia za wszelką cenę.W tej książce Lena mimo prób ucieczki i walki jednak bądź co bądź staje się również ofiarą samej siebie.Jak bohaterka "Mistrza" przejawia oznaki syndromu sztokhlomskiego. Nikos z kolei mimo mrocznej przeszłości i pobudek,które nim powodowały w momencie porwania Leny,pod jej wpływem zaczyna odczuwać inne bodźce do niego docierające.Dla niej jest w stanie nawet zmierzyć się ze swoją największą życiową fobią przed zniewoleniem.Oboje mają dominujący charakter,który Nikos częściowo musi, częściowo chce narzucić,a Lena próbuje narzucać Nikosowi, to to ich przeciąganie liny,drapieżność i namiętność jaka między nimi jest pobudza zmysły jak mało która.
Porwania, ucieczki, pogoń i chwile grozy narzucają nie tylko tempo akcji ale i czytania.Ciężko się oderwać bo ciągle chce się dowiedzieć co myśli na dany temat drugi bohater.Narracja z punktu widzenia zarówno oprawcy jak i ofiary tej samej sytuacji daje również dużo szersze pole czytelnikowi.
Osobiście książka po prostu podobała mi się,choć jak zawsze jestem ciekawa co mogło by być dalej,ale i nie pozostał mi po niej niedosyt i poczucie że jeszcze czegoś mi tam brakuje.Nie zaskoczyła mnie jakoś powalająco,ale i udowodniła po raz kolejny że niczego w życiu nie można być pewnym na 100% bo w ułamku sekundy wszystko może obrócić się o 180 stopni. Myślę że może się spodobać nie tylko fanom literatury tego typu.

Przyznać muszę że był to pierwszy e-book jaki miałam okazję przeczytać i mimo że jestem zagorzałym zwolennikiem książek w tradycyjnym wydaniu to było to ciekawe doświadczenie móc przeczytać książkę w takiej wersji.Choć nie wiem czyja to wina, ale podwojone przecinki przed niemal każdym "że" początkowo nieco mnie irytowały bo nie wiem czemu miały służyć,potem się do nich przyzwyczaiłam i już nie robiło mi różnicy ile ich jest. Zdarzyło się kilka pomyłek w pisowni,ale w tradycyjnych książkach również nie są czymś nieuniknionym.
Sama w recenzjach i wszelkiego rodzaju opiniowaniu jestem jak kot,który wszedł na nagrzane słońcem kamienie i jeszcze wielu rzeczy muszę się nauczyć.

Książkę z pewnością mogę polecić kilku znajomy lubiącym czytać i zafascynowanym podobnymi klimatami oraz jeszcze kilku innym samotnikom.Chociażby z racji tego że nie chciałabym sama przeżyć czegoś podobnego jak również nie życzę takiej sytuacji innym.
Niestety w dzisiejszym świecie czasem samotność może być bardziej zgubna niż mogłoby się to komukolwiek wydawać.A że w życiu i na świecie nigdy nie wiadomo na kogo trafimy, i jakich odmieńców los postawi na naszej drodze ta opowieść jest tak nieprawdopodobna że aż możliwa do ziszczenia.

W mojej skali od 1 do 10 daję jej dobre 7.

Zainteresowanych po więcej odsyłam na tę stronę:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3718656/pieklo-niebo
oraz polecam książkę.


"Piekło,niebo,czyściec,raj swoją duszę tutaj daj"

P.S. Po rozmowie z autorką dowiedziałam się że przecinki to błąd autokorekty i jest to do poprawy.
A skoro książka jest wydana własnymi siłami to tym bardziej autorce należą się brawa i uznanie.
Jeszcze raz dziękuję i polecam.
Czytaj dalej »

Podsumowanie Zott Primo - jogurt naturalny z dodatkami

czwartek, 10 listopada 2016

Udostępnij ten wpis:
Na koniec moje skromne zdanie na temat całej kampanii oraz poszczególnych smaków oferowanych jogurtów.

Ogólnie sam jogurt naturalny jest lekki i orzeźwiający,lekko kwaskowaty.Poszczególne dodatki-jest ich po prostu za mało w stosunku do ilości jogurtu. Jeśli kosztuje się samych dodatków to pozytywne opinie przeważały szale bardziej na korzyść tych owocowych. Dodatek w postaci musli jest ciekawym pomysłem,jednak nie przypadły nam do gustu,może również ze względu na ich małą ilość.
Moim zdaniem zmiana kształtu części na dodatki pozwoliłaby na zmieszczenie większe ich ilości co dałoby również możliwość lepszego "dostania się" do nich.
Osobiście przypadła nam bardziej do gustu brzoskwinia,jagoda i truskawka.
Wiśnia jest jak dla mnie za słodka.
Musli - no cóż.Wszystko zależy od upodobań-jak ktoś lubi może i takie jogurty komuś przypadły do gustu.
Na plus wszystkich smaków z pewnością podziałałaby zwiększona ilość dodatków.

Wiśnia:
wspólna ocena w skali od 1 do 10: 6.

Jagoda:
wspólna ocena,od 1do10:7.

Brzoskwinia:
wspólna ocena,od1do10:7.

Truskawka:
wspólna ocena:7.

Musli tropikalne:
wspólna ocena:3.

Musli czekolada-banan:
wspólna ocena:4.

Musli miodowe:
ocena:3.

Musli orzechowe:
ocena:4.

Opakowania ładnie prezentują się na półce w chłodni.
Pojemność-jak to mówi jeden mój znajomy "w sam raz na jeden raz" :)
Cena sugerowana nieco odstrasza,jednak oferowana w większość sklepów,które miałam okazję odwiedzić podczas poszukiwań jest już na poziomie godnym do zaakceptowania.
Ogólnie pomysł takiego deserku/przekąski jest całkiem niezły.Zwłaszcza dla lubiących jogurty naturalne lub po prostu nie mogących jeść innych jogurtów.
Czy całkiem zdrowie/dietetyczne?Ze względu na cukier w dodatkach raczej nie bardzo.Może wartałoby pomyśleć o zastąpieniu cukru np. syropem z agawy.Choć diabetyk nie miał nic przeciwko tej stosunkowo niewielkiej ilość-zwłaszcza po zmieszaniu z jogurtem.
  
Najlepsza ocena należy się chyba torbie na zakupy,która jest niezwykle pojemna.Zarówno ja,jak i osoby,które otrzymały ode mnie swoje egzemplarze, są bardzo z nich zadowolone.
Dodatkowo ich wzornictwo chwyta za oczy każdego a zwłaszcza wielbicieli klimatu.
Ocena 9:10-ale tylko dlatego że nie miałam okazji jeszcze tak dobrze przetestować jej wytrzymałości.



Na koniec kilka słów odnośnie całej kampanii.
Moim zdaniem ktoś nieco zawalił z dystrybucją i mimo początkowej radości z dostania się do niej nieco mnie rozczarowała próba nabycia potrzebnych jogurtów.Z tego co zauważyłam nie tylko ja miałam z tym problem i gdyby nie uprzejmość obsługi jednego sklepu nie tylko ja ale i kilka innych osób mielibyśmy niezły problem żeby wywiązać się z zadania jakie przed nami stanęło.Tym bardziej że po pierwszym tygodniu poszukiwań byłam już bliska poddania się.No, ale kto mówił że zawsze musi być łatwo.

Cieszy mnie jednak najbardziej zadowolenie pani która choruje na cukrzycę.Dzięki kampanii miała okazję poznać produkt odpowiedni dla niej i dziś może cieszyć się jogurtami,na które do tej pory nie mogła sobie zbyt często pozwolić,a które tak lubi.

Moimi głównymi testerami byli dorośli.Mimo założenia że to dobry pomysł na zdrową przekąskę/deserek również dla dzieci - one nie za bardzo chciały współpracować.Nawet mój mały smakosz mimo początkowego zainteresowania szybko stracił zapał.A jeśli już sięgał po jogurt to rezygnował z jedzenia po kilku kęsach - z dwojga do wyboru bardziej smakowały mu dodatki,niż sam jogurt.choć i te szybko odstawiał na bok.

Bardzo dziękuję wszystkim, z którymi miałam okazję się spotkać w celu opowiedzenia o kampanii, przekazania jogurtów oraz zebrania opinii.Mimo że nie udało się tego zrobić w sposób o jakim myślałam zgłaszając się do projektu i tak jestem zadowolona że udało się zorganizować to w inny sposób i najważniejsze - cel został osiągnięty.

Dziękuję również za pozytywne rozpatrzenie zgłoszenia i przyjęcie mnie do grona ambasadorów.Mimo początkowych problemów miałam okazję nabyć kolejne doświadczenie oraz spróbować czegoś nowego.
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia