Choć przed Bożym Narodzeniem, w ubiegłym roku nie byłam na żadnym - pierwszy raz od dawna. To teraz przed Wielkanocą nie odpuściłam i wyciągnęłam moich chłopaków na taki właśnie Kiermasz Wielkanocny ( o ile syna nie trzeba prosić, o tyle z mężem jest już nieco trudniej ).
Tradycyjnie odbył się w Niedzielę Palmową w sobotę i niedzielę między 9 a 16, w pobliskim mieście Łańcucie - tradycją również już jest że jeździmy przede wszystkim tam. Na inne raczej rzadko jest jak żeby się wybrać, ale jeśli jest okazja to również z niej korzystamy.
Możemy tam zobaczyć różne wytwory pracy ludzkich rąk charakterystyczne dla tych świąt ( serwetki, palmy, stroiki, kosze i inne plecionki z wikliny ), popróbować np. mojej ukochanej kiszonej serwatki ( choć ja wolę na zimno, a tu serwują na ciepło ) z jajkiem i kiełbaską. Zakupić wędliny, ciasta, paschy miejscowych producentów lub Kół Gospodyń obecnych na kiermaszu.
Ale co będę zanudzać gadaniem/pisaniem. Sami zobaczcie małą część tego co my widzieliśmy:
Od Fundacji Pro Spe balonik. A od taty wycyganił ręcznie strugany helikopter
Miła atmosfera i obsługa, i oczywiście zapachy dodatkowo wprowadzają w klimat świat, dlatego tym bardziej lubię brać udział w takich wydarzeniach.
Na koniec chciałabym wszystkim złożyć skromne życzenia:
Błogosławieństwa Bożego, smacznego jajka i mokrego dyngusa ( choć symbolicznie, ale jednak ).
Oraz mimo maratonu świątecznego ( najpierw przygotowania, a potem wyjazdy do rodziny ) choć kilku chwil takiego wewnętrznego wyciszenia się :)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz