Kolejna książka Wydawnictwa ANNAPURNA, a jest nim "Atak rozpaczy" Artura Hajzera
Lata 80. XX wieku to najlepszy okres w historii polskiego alpinizmu. W tym czasie wielu naszych rodaków dokonało niesamowitych wyczynów wysokogórskich na miarę światową. Artur Hajzer wspominając swoje wyprawy, opisuje fragment życia typowego alpinisty.
Walka z własnymi słabościami. Fachowa wiedza. Wspomnienia o dawnych bohaterach.
Od kiedy pamiętam, zawsze lubiłam podróżować. Jedna z pierwszych moich wypraw była właśnie w góry. Mimo, że uwielbiam wodę i kocham pływać, to jednak góry skradły moje serce i nawet przez bardzo długi czas marzyłam, żeby kiedyś udać się na wyprawę w góry, dzięki której będę mogła zwiedzić wszystkie masywy, jakie są na świecie. A wspinaczka w tych najwyższych górach miała być zwieńczeniem tych marzeń. Dzięki tej książce mogłam odbyć jedną z moich wymarzonych podróży. Poznać bliżej osoby, które dokonały - jak dla mnie - rzeczy wielkich. Zobaczyć oczami alpinisty tę "drugą stronę medalu".
Język, jakim posługuje się autor, sprawia, że wraz z bohaterami przeżywałam niemal każdy fragment opisywanych zdarzeń. Smuciłam z niepowodzeń i cieszyłam z sukcesów. I choć teoretycznie zdaję sobie sprawę z zagrożenia, jakie towarzyszy takim wyprawom, to jednak chwile grozy, które zostały tu opisane, odebrałam wręcz osobiście.
Myślę, że mało kto jest w stanie wyobrazić sobie, ile tak na prawdę potrzeba czasu poświęcić na organizację takiej wyprawy. Nie tylko kondycja fizyczna i psychiczna ma ogromny wpływ na to, czy przedsięwzięcie zostanie zrealizowane. Ilość pozwoleń, jakie trzeba załatwić, jest ogromna. Ilość pieniędzy, jakie trzeba zainwestować tak w sprzęt jak i ludzi, jest nie do wyobrażenia dla zwykłego śmiertelnika. Potrzeba na prawdę wiele determinacji, aby wszystko załatwić i zorganizować, jeszcze zanim wyprawa w ogóle dojdzie do skutku. Po tej lekturze momentami zastanawiam się, co jest bardziej heroicznym wyczynem sama wspinaczka czy przebrnięcie przez te wszystkie urzędowe procedury i to w czasach przecież nie takich łatwych. Pozyskanie sponsorów i środków również nie było czymś oczywistym i prostym. A mimo to ludzie, którzy kochali swoją pasję, robili wszystko, aby swój zamysł zrealizować. I mimo nawet śmierci towarzysza wyprawy nie poddawali się. Brnęli dalej w śniegu i lodzie. Stawiali czoła huraganowym wiatrom i wysokości. Alpiniści byli, są i będą moimi osobistymi herosami.
Bardzo się cieszę z przeczytania tej książki. Tak jak i z tego, że jest tak bogata w zdjęcia oraz mapy przebytych tras. Niestety, żeby nie było zbyt słodko mam ale... dotyczy ono papieru, na jakim został wydrukowany tekst. Nie wiem jak kogo, ale mnie od tej kredy aż oczy bolą i to mimo, że książkę skończyłam czytać już kilka dni temu.
Daję 9 i zachęcam do lektury
Zainteresowanych odsyłam na poniższe strony:
FB
LC
Empik
bonito.pl
Zapraszam na kolejne wpisy i zachęcam do komentowania :)
Popieram
OdpowiedzUsuńNigdy nie rozumiałam tej pasji ale cóż, nie jest moja więc nic dziwnego... Dla kogoś zainteresowanego na pewno ciekawa
OdpowiedzUsuń