Nadeszłą i pora na podzielenie się z Wami moją opinią na temat najnowszej książki Magdaleny Winnickiej "Va banque"
Na gali charytatywnej Jesper zostaje zaatakowany przed Filomenę. Odpowiedź jest gwałtowna i jednoznaczna, jednak czy aby na pewno wszystko poszło zgodnie z planem?
Strach, tortury, niepewność
Filomena popełnia kardynalny błąd grożąc Jesperowi i jego najbliższym. I choć poniosły ją nerwy, to chyba sama nie zdaje sobie do końca sprawy z tego co zrobiła. Jest to doskonały przykład jej nie do końca rozważnej postawy, ale i determinacji. Konsekwencje tego są ciężkie do przewidzenia, choć to co autorka zgotowała bohaterom jest dość zaskakujące i nieoczekiwane. Z jednej strony muszą borykać się z problemami typowymi dla ludzi z ich świata. Z drugiej muszą stawiać czoła życiu, które dotyczy każdego z nas, wręcz typowo przyziemnych spraw. Sytuacja zdaje się być trudniejsza gdy te problemy łączą się z sobą i ciężko znaleźć dobre rozwiązanie w chwili gdy żadne nie wydaje się odpowiednie. W dodatku naszym najbliższym zagraża niewidzialny wróg, z którym ciężko walczyć.
Nie wiem, który z bohaterów spodobał mi się w tej książce najbardziej. A
raczej czyja postawa. Każdy z nich w pewnym stopniu zasłużył zarówno na
pochwałę jak i naganę. Niemniej chyba jednak Filomena jest taką moją
małą bohaterką. Owszem dała ponieść się emocjom, ale jednak ciężko ją
złamać. Choć są chwilę, że wydaje się, że już po niej, że się nie
podniesie, to jednak ona wstaje i idzie dalej. Żeby miała się czołgać to
brnie przed siebie. Może nie zawsze we właściwym kierunku, jednak nie
zatrzymuje się w miejscu tylko prze na przód. I choć nie rozumie wielu
rzeczy to udaje jej się dotrzeć dalej niż ktokolwiek mógłby
przypuszczać, że dotrze. Swoją drogą, że ma też niesamowity wpływ na
zachowanie Jespera. Choć mogłoby się wydawać, że nic nie zrobi na niego
wrażenia, że zawsze będzie trochę zbyt porywczy to mimo wszystko okazuje
się, że potrafi, przynajmniej od czasu do czasu, zachować się jak
dorosły człowiek, a nie jak rozwydrzony dzieciak.
W tej części autorka zbudowała kolejną nieco zagmatwaną relację i to co wydawało się być oczywistym wale nie musi takim być. To co dla jednych jest szczęściem dla innych staje się piekłem. A gdy wydaje się, że wszystko zaczęło się układać po myśli bohaterów, otrzymują przysłowiowym "obuchem w łeb" i muszą mierzyć się z kolejnymi wyzwaniami. Niemniej przyjemnie obserwuje się ich zachowania. Przemyślenia, które są tak przyziemne, że aż nieco zaskakujące, że mogą przydarzyć się komuś tak pewnemu w swoich codziennych poczynaniach. Do tego przykład "odwróconego" syndromu sztokholmskiego jest również nieco zabawny, a niebezpieczeństwo jakie im towarzyszy tylko dodaje pikanterii. Ciężko się oderwać od książki, przez co jest to jeden z tych tytułów, które jednocześnie chce i nie chce się skończyć, ale akcja wciąga na tyle, że najchętniej od razu sięgnęło by się po kontynuację losów tej familii. Nie ukrywam, że końcówka wzbudziła taką ciekawość, iż sądzę, że kolejny tom również będzie bardzo interesujący i będzie się w nim dużo działo. Jednak, jak i wszyscy zainteresowani, czekam cierpliwie i mam nadzieję, że autorka nie każe nam tego robić w nieskończoność ;)
Daję 8 ;)
Zainteresowanych odsyłam na LC oraz FB wydawnictwa
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza/Akurat
Zapraszam na kolejne wpisy i zachęcam do komentowania ;)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz