Młodego w auto i pojechaliśmy-oczywiście była to po raz kolejny wyprawa jak na księżyc.Synkowi zamarzyło się zabrać jeszcze swojego ukochanego misia na zakupy i jeszcze kilka innych niezwykle ważnych pasażerów,którzy musieli zostać pousadzani w określonej kolejności i przypięci pasami,ale dałam radę - że on z ojcem jak gdzieś jedzie to więcej towarzystwa nie potrzebuje :)
Ale w końcu mam już wszystkie smaki które w dalszym ciągu mogę degustować i dzielić wśród rodziny i znajomych.
Jej wytrzymałość myślę że jeszcze nie raz będę miała okazję sprawdzić w trakcie innych zakupów,np. z okazji zbliżających się świąt.
Zapraszam na kolejne wpisy z relacjami wrażeń smakowych tak moich jak i moich bliskich :)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz