Strony

Walerian i Róża

sobota, 26 września 2020

Udostępnij ten wpis:

 Najnowsza książka Eweliny C. Lisowskiej "Walerian i Róża" niedawno miała swoją premierę, a ja dziś mam dla Was kilka słów o niej

Walerian jak na hrabiego przystało obraca się w doborowym towarzystwie, a jego uwagę przyciąga i skutecznie, już od kilku lat, zajmuje baronówna Angelika.

Róża to córka chłopa, który wzbogacił się na hodowli koni i zakładach bookmacherskich. Aby w przyszłości móc przejąć po ojcu hodowlę ciężko pracuje w obejściu ich domu i przy samych zwierzętach. Któregoś razu udaje jej się uprosić ojca aby  pozwolił jej na spełnienie jednego z jej marzeń. 

Co z tego wyniknie? 

Ciężka praca, wiele rozterek, spełnione marzenia i podkopane nadzieje, intrygi, wypadki, choroby, mezalians, miłość, odrzucenie. 

Tym razem autorka zabiera nas do świata XIX wiecznej polski, na hrabiowski dwór. Bardzo szczegółowe opisy strojów, biżuterii, pomieszczeń, powozów, krajobrazów sprawiają, że niemal przenosimy się do świata bohaterów. Książka jest niemal przepełniona całym wachlarzem emocji.  bohaterowie rzucani raz w rozpacz raz w zachwyt wpadają ze skrajności w  skrajność. Miłość przeplata się z nienawiścią i brakiem zaufania. Nie brak nieskrywanej niechęci. Nawet intrygi wydają się być zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach zgodnie z zasadą "po trupach do celu".

W wielu miejscach mamy okazję zobaczyć przemianę bohaterów, ich rozterki i miotające nimi uczucia  oraz emocje. Choć muszę przyznać, że panujące wówczas zwyczaje były jakie były i wymuszały pewne zachowania, to jednak w pewnej chwili miałam wrażenie, że tego wszystkiego jest za dużo. Aranżowane małżeństwa, mezalianse, czystość krwi, podział klasowy to daje szerokie pole wyobraźni. Jednak nawet najtwardsza skała pod nieustannym naporem wody w końcu zostanie przez nią podmyta. I chyba tylko dlatego, że to książka to może być tak jak to zaplanuje autor. Nie zmienia to jednak faktu, że Pani Ewelina mogła w pewnym momencie już trochę odpuścić swoim bohaterom. Chociażby po to żeby również i czytelnika nie przeładować tym wszystkim. Początkowo czyta się dobrze, ale tak jak wspomniałam, nadmiar nikomu nie służy i w pewnym momencie już czytałam tylko dlatego że chciałam skończyć zaczętą książkę. Może za mało we mnie romantyzmu? Jednak jestem zdania, że historia, z którą się zapoznaję nie powinna być męcząca. A w tym przypadku, niestety, im bliżej końca tym szybciej chciałam ją już mieć za sobą. 

Co jednak najbardziej mnie zauroczyło to opisy koni, ich zachowanie. Od dziecka miałam z nimi kontakt i zawsze mnie fascynowały te zwierzęta, więc tym przyjemniej zapoznawałam się z fragmentami, które były im poświęcone. Ich pomoc dawniej w gospodarstwach czy, obecnie coraz popularniejsza w rehabilitacji, jest nieoceniona i mam nieraz wrażenie, że niedoceniona, a szkoda, bo są to nie tylko piękne, mądre ale i niesamowite zwierzęta. 

W zawiłościach całej opowieści można dostrzec jeszcze jedną rzecz, która zmusza do refleksji, i mimo upływu lat i postępów w medycynie czy innych dziedzinach, nie zmieniła się wcale. Wypadki zdarzały się, zdarzają i będą mieć miejsce niezależnie od miejsca, w którym żyjemy, przebywamy, urodziliśmy się, jakiego koloru jest nasza skóra, naszego wyznania czy zasobności portfela/konta. Jak, kto zareaguje na ciężką życiową/zdrowotną sytuację, w której się znalazł nigdy nie jest możliwe do przewidzenia. I to też nie jest zależne od tego kim jesteśmy. Niemniej każda taka sytuacja dotyka nie tylko samego chorego/inwalidy, ale i całej jego rodziny i otoczenia. Nieraz wsparcie psychiczne jest równie ważne lub nawet ważniejsze od samej farmakologii. I o ile można zrozumieć drażliwość danej osoby spowodowaną zaistniałą sytuacją, o tyle ona również powinna zdawać sobie sprawę, że mimo zmian jakie zaszły dużo zależy od niej samej i nie może wymagać by inni z dnia na dzień zmienili swoje dotychczasowe życie i obowiązki jakie mają.

I ostatni wątek jaki porusza autorka, a o którym chciałam wspomnieć, to zdrada. O której można by się rozpisywać bez końca. Bo ilu ludzi tyle jej interpretacji. W którym momencie się ona zaczyna? Co można uznać za zdradę? Przecież nie tylko kontakt fizyczny oznacza zdradę. Bo ten emocjonalny, a raczej jego brak również może być formą zdrady. Jednak, jak wspomniałam każdy chyba musi to ocenić wedle siebie i własnych poglądów. 

Daję 7 i polecam zwłaszcza miłośnikom gatunku.

Zainteresowanych odsyłam na Stronę autorki  oraz Jej FB

Cytaty/fragmenty, które wpadły mi w oko:

"Nie masz już wpływu na to, co było, ale działając w tej chwili, możesz zaprojektować swoją przyszłość."

Za książkę dziękuję autorce :)

Zapraszam na kolejne wpisy i zachęcam do komentowania :)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia