Dziś mam okazję opowiedzieć Wam nowym śledztwie detektywa Stanisława Berga w książce "Amber Gold" Krzysztofa Beśka
Stanisław Berg znany łódzki detektyw dziś zajmujący się sprzątaniem po możnych tegoż miasta. Spotkanie z Panem Grossem w sprawie zaginięcia jego syna okazuje się mieć daleko idące konsekwencje dla Berga. W Königsbergu trafia na ślad zaginionego i dzięki pomocy małej grupki miejscowych, jak po nitce wydaje się, że zbliża się do rozwikłania zagadki. Po drodze natrafia jednak na aferę finansową zakrojoną na bardzo szeroką skalę, w której stawką niestety nie są tylko ogromne pieniądze, ale i ludzkie życie.
Czy detektywowi uda się doprowadzić wszystko do szczęśliwego zakończenia? Czy winni zostaną schwytani? I ukarani? Czy ocali własną skórę? Ilu osobom uda się pomóc?
Przygoda, zagadka, śledztwo, podróże, romans, niebezpieczeństwo
Przyznać szczerze muszę, że mimo iż zapowiadała się bardzo ciekawie, jakoś nie mogłam się zabrać za tę książkę. Co zaczęłam czytać, to ciągle coś mnie od niej odrywało i sprawiało że chcąc nie chcąc musiałam odłożyć lekturę na później. Jednak gdy w końcu udało mi się za nią konkretnie zabrać to przepadłam. Połknęłam ją niemal na raz. Może język nie do końca pasuje do czasu w jakim jest umiejscowiona akcja, ale generalnie mnie to nie przeszkadzało. Akcja i jej tempo rekompensuje wszystko.
Detektyw, który zostaje wystawiony jako kozioł ofiarny, tym bardziej jest zdeterminowany aby rozwikłać zagadkę, do której początkowo został zatrudniony. Ucieczka owocuje zbiegiem niezliczonych okazji do poznania mniej lub bardziej przyjaznych osób. A nawet napytaniem sobie kolejnych wrogów. Chcąc dotrzeć do prawdy detektyw wikła się w przeróżne sytuacje, następuje na odcisk nie tylko lokalnym złoczyńcom ale i policji. Są jednak i tacy, którzy chcąc mu pomóc sami przyczyniają się do ostatecznego wyniku, z ledwością umykając śmierci.
Opisy miejsc i sytuacji są bardzo realne i w trakcie lektury odnosi się wrażenie jakbyśmy cofnęli się w czasie.
Na przykładzie jednego z bandytów mamy okazję również przekonać się, że "jak się chce to się da." Nawet inwalida, przy odpowiednim wsparciu i własnej determinacji może okazać się śmiercionośną bronią. Nie załamuje się, a żyje i wykorzystuje zdobyte umiejętności. Może w nie najlepszy sposób, bo jednak mógłby stanąć po drugiej stronie barykady, ale jednak. Przecież równie dobrze mógłby skończyć dużo gorzej już dawno. W dodatku biorąc pod uwagę fakt, że jednak to są czasy ponad 100 lat wstecz kiedy to świat zewnętrzny nie był aż tak przyjazny osobom w jakikolwiek "ułomnym" jak dziś.
Daję 9 - zachęcam do lektury i czekam na kolejne książki tego autora
Zainteresowanych odsyłam na poniższe strony:
LC
Empik
bonito.pl
Cytaty/fragmenty, które wpadły mi w oko:
"Prędzej rozświetlę lampę własnymi wiatrami, niż mieszkańcy tego miasta skorzystają z gazu błotnego z bagien wokół rzeki Pregel."
Zapraszam na kolejne wpisy i zachęcam do komentowania ;)
Brak komentarzy
Prześlij komentarz